W zasadzie ten krótki wpis powinien pojawić się we wrześniu, ponieważ już wtedy zakończyłem sezon. Moja ulica została wyłączona z ruchu na czas remontu, zerwano cały asfalt i wjechał ciężki sprzęt. Oczywiście wieczorem można próbować wyjechać w takich warunkach, ale ja odpuściłem. Ogólnie mój pierwszy, motocyklowy sezon na Romecie K125 był mało owocny w doświadczenia, przejechane ledwie kilkaset km, silnik nie dotarty, nie byłem jeszcze nawet na pierwszym przeglądzie...
Jednak patrzę z optymizmem na kolejny sezon, gdyż te kilkaset km w 2017 roku okazało się ciekawe i zachęcające. Przed startem remontu ulicy, w końcu udało mi się zakupić kurtkę i spodnie na motocykl, niestety... nie zdążyłem tego nawet przetestować, mimo wszystko wkrótce napiszę co nieco o tej konkretnej odzieży na blogu.
I przy okazji muszę przyznać, że tak długie zwlekanie z zakupem odzieży na motocykl, było okrutnym błędem, być może to leży w jakichś osobistych preferencjach, ale jeśli ktoś z czytających ten wpis kiedykolwiek, akurat przymierza się do zakupu pierwszego motocykla i już domyśla się, że być może latanie w zwykłych jeansach czy zwykłej kurtce, nie wspominając o krótkim rękawku latem, będzie powodowało jakiś psychiczny dyskomfort jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to z własnego doświadczenia napiszę - owszem, tak właśnie jest, ten dyskomfort hamuje chęć do jazdy.
Na temat samego motocykla nie mogę wiele napisać, chciałbym opisać pierwsze wrażenia kiedy faktycznie zaznajomię się ze sprzętem, a póki co, paradoksalnie aż po dziewięciu miesiącach, nie mam jeszcze konkretnych doświadczeń, gdyż przebieg znikomy.
Tym czasem, wymontowałem już akumulator i zapakowałem go tak jak poprzednio, zatkałem wydech aby nie wpadał tam śnieg (moto stoi przy drzwiach), postaram się jeszcze zalać bak do pełna, aby woda się tam nie zbierała przez zimę. Z rzeczy do kupienia, do wiosny: buty, rękawice, stojak, porządne opony.
No i to byłoby chwilowo na tyle.
Komentarze
Prześlij komentarz